wtorek, 30 października 2012

Błękity!

Moje paznokcie bardzo nie lubią, kiedy nie ma na nich lakieru. Są wtedy bardzo podatne na połamanie, zaginanie i wiele innych rzeczy, które unicestwiają ich zapuszczenie :)
Tak oto powstało zwykłe mani z pięknym błękitem!
Błękit to lakier no name, nawet bez numerka... tylko buteleczkę ma podobną do tej z Safari. Na to położyłam warstewkę glitterowego topa z Essence, ale jest jakiś dziwny i szorstki po wyschnięciu... Wierzchnią warstwą został więc GR :)



W piątek muszę się wziąć za kolejny tydzień inspiracji. Już mam pomysł! :D

niedziela, 28 października 2012

Vipera Foggy Top Coat - recenzja

Matowe lakiery od dawna już wzbudzały moją ciekawość i podsycały sobą moje zainteresowanie. Wydawały mi się od początku bardzo eleganckie, nadające się na specjalne okazje. Jednak cena pojedynczego lakieru zawsze stanowiła dla mnie problem. Bo nie upatrzyłam jednego koloru, a jak! Zawsze chciałam kupić przynajmniej cztery, które wydawały mi się niezbędne do kolekcji. A cztery lakiery to już większy wydatek niż jeden.
Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej poszukać top'a, który spełniłby zadanie i zmieniał lakiery w te piękne, matowe? Kiedy dowiedziałam się, że takie coś rzeczywiście istnieje zaczęło się wybieranie :) Decyzję zawsze podejmuje dosyć długo. Muszę sprawdzić opinie w internecie, czasem zapytać znajomych czy stosowały takie cuda. Recenzje wcale nie ułatwiają mi wyboru, są z reguły bardzo podzielone. Stwierdziłam jednak, że pora zaryzykować i kupić. Wybór padł na Vipere, która miała jednak lepsze opinie niż mat z Essence :) Nie zawiodłam się!

Producent piszę o nim: "Vipera FOGGY TOP COAT to profesjonalny matujący preparat nawierzchniowy który w kilka sekund gasi błysk lakieru tonując jego kolor i nadając aksamitny efekt nasycenia."(źródło).
Po pierwszym użyciu miałam już o nim dobre zdanie. Nakładając go na lakier już po kilku sekundach widzimy obiecywany nam efekt :) Paznokcie są eleganckie i matowe!
Najciekawszą, dla mnie, cechą jest to, że nie na wszystkich lakierach widać "dobitny mat". Niektóre lakiery stają się pod jego wpływem delikatnie satynowe. Mają bardzo subtelny połysk. Stwierdziłam jednak, że to chyba cecha lakieru, który chcemy zmatowić. Nie uważam tego za wadę, jest to zdecydowanie zaleta tego topu :) Jeśli uzyskałam satynowe wykończenie to po drugiej warstwie topa już stawał się mat :D
Jeśli chodzi o trwałość - super! Lakiery, które odpryskiwały po 1-2 dniach wytrzymywały na paznokciach 5 dni bez szwanku, a niektóre nawet cały tydzień :) Ale to również zależy od lakiery spodniego.
Wydajność oszałamiająca! Widzicie na zdjęciu doskonale ile go jest, a zmatowił mi więcej niż 10 mani :) W butelce znajdziemy 12 ml tego specyfiku. Pędzelek jest długi i dość szeroki, bardzo wygodny do pokrywania jednym-dwoma pociągnięciami całej płytki.
Jestem ogromnie zadowolona, że wydawałam te 14zł w sklepie stacjonarnym Vipery :) Jeśli się skończy na pewno po niego wrócę!

Szybkie malowanie paznokci nowym lakierem (Avon SpeedDry+ Art Orange) i zmatowienie!
Któraś z Was też go stosuje? Jak Wam się go używa? Jesteście zadowolone?
Lepiej mieć jeden matowy top i całą kolekcję zdolną do matu, niż tylko pojedyncze lakiery :)

środa, 24 października 2012

Tydzień drugi: Owoce.

No i stało się... po miesięcznym kaszlu bez przeziębienia dopadło mnie. Głowa boli okropnie, gardło drapie i tylko czekać na katar... Ratuje się jak mogę, zobaczymy czy uda się zwalczyć choróbsko szybciej niż w tydzień.
Ale... Przyszłam z nową notką z "Inspiracji" :) W tym tygodniu motywem przewodnim są owoce. Bardzo długo zastanawiałam się, co by tutaj zmalować, aż w końcu do głowy przyszedł pomysł :)
Paznokcie są już bardziej jesienne, a to za sprawą tła dla moich owoców (Avon Art Orange) :) Piękna rudość, prawda? :)
Na tym zdjęciu widać jak sprawuję się Gel Look Top Coat :) Jestem oszołomiona jak paznokcie mogą się mienić! Dla mnie bomba.
Na pewno zauważyłyście, że owocami są tutaj winogrona - tak, to mój ulubiony na razie owoc oprócz pomarańczy :) Szkoda, że jakieś dwa tygodnie temu skończył się i nie można go już rwać z drzewka :(
A niżej jeszcze dwa zdjęcia w pełnym Słońcu :) Ale ja nie zamierzam dzisiaj wychodzić spod koca, a gorąca herbata z sokiem malinowym będzie mi towarzyszyć cały dzień :)


I jak Wam się podoba? :)

sobota, 20 października 2012

Ulubiony odcień - Miss Selene mini nr 154

Jeśli chodzi o odcienie wszelkiego rodzaju kosmetyków jestem ogromnie wybredna. A to nie spodoba mi się, w jakich kolorach się mieni. Drugim razem odcień jest zbyt jasny czy ciemny, powinien wpadać trochę w błękit, róż, pomarańcz... No nie nadąży się :) Dlatego moje zakupy potrafią przeciągnąć się do kilkukrotnego krążenia po sklepach i namiętnego przeglądania wszystkich półeczek, bo a nóż za którymś lakierem chowa się ten właściwy? Ale uwielbiam to bieganie i szukanie odpowiedniego produktu, z którego będę nieziemsko zadowolona :)
Tak było też w przypadku dzisiejszego lakieru. Zakochałam się w mięcie, tak bardzo rozreklamowanej podczas wakacji. Ale znalezienie pięknego miętowego odcienia, który nie wpadałby mi w błękit, seledyn czy pistacje (bo mięta to na prawdę odrębny kolor! :D ) graniczyło z cudem. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd w moje ręce wpadł śliczny Miss Selene mini nr 154 :) To już moja druga buteleczka! I na pewno nie skończy się na jednej, kolor jest zbyt śliczny.

Co do lakieru:
- trwałość bardzo dobra, w najlepszych momentach potrafi utrzymać się na paznokciach cały tydzień bez uszczerbku. To ważna zaleta kiedy nie ma się czasu odświeżać paznokci co chwilę.
- lakier ma w sobie ogromnie dużo maleńkich drobinek. Co najważniejsze są one wyłącznie w kolorze lakieru, co daje niesamowity efekt a ja jestem zadowolona, że żaden inny odcień się tam nie plącze :)
- krycie, jak na lakier z drobinkami przystało nie jest powalające. Potrzebujemy kilku warstw żeby dobrze pokrył paznokieć, ale...
- ... schnie szybko więc nie jest to duży problem :)
- nie będę nic mówić o buteleczce bo to "mini" i z założenia ma starczać na kilka-kilkanaście mani. Jak ktoś chce lakieru więcej to sobie musi poszukać czegoś innego, opakowania się nie przeskoczy.

A teraz moja perełka:


 W końcu udało się zrobić zdjęcia, które w miarę dobrze odwzorowują kolor lakieru! Nawet widać odrobinę jak pięknie się mieni tymi wszystkimi zatopionymi drobinkami! Jestem szczęśliwa :) Jednak Słońce jest zbawienne przy robieniu zdjęć, a i mi robiło się je przyjemniej.

Uwielbiam jasne lakiery na paznokciach. Bardzo trudno jest mi się przekonać do tych ciemnych. Mam chyba za krótkie paznokcie na razie, które po pomalowaniu ciemnym lakierem wyglądają dla mnie jak ogryzki.
Znacie jakąś dobrą odżywkę, która wzmacnia paznokcie i jednocześnie sprawia, że rosną szybko? Słyszałam o Eveline 8w1 ale boję się po komentarzach o odchodzącej płytce...




czwartek, 18 października 2012

Tydzień pierwszy: kwiaty. Wersja druga.

Po pierwsze - muszę nauczyć się robić zdjęcia, bo tak dalej być nie może. Kolory jakie Wam pokazuje to czasem zupełnie nie to, co jest na prawdę. Koszmar jakiś!
Po drugie - muszę nauczyć się malować paznokcie z rana, żeby zdjęcia robić przy dziennym świetle. Bo inaczej porażka się potęguje :/

Chciałabym jednak przedstawić Wam drugi wzorek z pierwszego tygodnia inspiracji :) Jest dużo bardziej spokojny, na co dzień. Bez ostrych kolorów. Wyszło bardzo delikatnie i elegancko. A każdy kwiatuszek jako środek ma maleńką cyrkonię - uwielbiam jak się wszystko świeci i błyszczy! Sroka ze mnie :)






Lakier jakiego użyłam to Delia Coral Prosilk nr 89. Jest to lakier jasno różowy z milionem świecących się drobinek. Jednak jego krycie: fatalne! Mam na paznokciach trzy, dość grube warstwy, które i tak nie dają pełnego krycia a końcówki widać na kilometr. Jednak paznokcie wyglądają bardzo naturalnie i klasycznie więc na pewno spodoba się osobom ceniącym dyskretną elegancję :) Paznokcie wyglądają jak mleczne.
Kwiatki i kropeczki to oczywiście biały Safari nr 56. A środeczki zrobione z malutkich, srebrnych cyrkonii.
Całość pokryłam, moim ulubionym ostatnio, GR Gel Look Top Coat.

Chyba moje plany dotyczące wzorków na ten tydzień legną w gruzach. Okazało się, że metalowe różyczki owszem nadają się na paznokcie - ale sztuczne! Na naturalki są zbyt toporne. A z małymi holograficznymi kwiatkami muszę się odpowiednio zaprzyjaźnić bo dziś nie dały mi zmalować pierwotnie zaplanowanego mani. Pech jakiego dawno nie było...


Ale... Jak myślicie, dobrze wyszło?

poniedziałek, 15 października 2012

Inspiracje naturą czas zacząć :)

Zabawa  " Zainspiruj się naturą " prowadzona przez Karolę to pierwsza tego typu zabawa, w której biorę udział :) Oczywiście ze względu na to, że od niedawno prowadzę bloga, ale! Przez bardzo długi czas przyglądałam się poczynaniom dziewczyn, które zmagają się z "projektami fnish". Zachwycała mnie zawsze liczba pomysłów, jakie się pojawiały. Jakość wykonania była wręcz powalająca!

Mój pierwszy mani na ten tydzień nie jest powalający. Zamysł był dobry ale dzisiaj miałam dwie lewe ręce :( Miało być delikatniej wykonane, subtelniej... wyszło trochę  " ciężko ".



 Uprzedzam, że to nie jedyny mani na ten tydzień. Mam jeszcze kilka pomysłów, mam nadzieje, że wszystkie doczekają się wykonania i opublikowania. Nie wiem tylko czy starczy czasu :D
Niestety nie widać, że niebieskie niebo (oprócz tego, że widać chmurki) jest jeszcze potraktowane gąbeczka i białym lakierem. Miało być troszkę gradientowo :D

Obserwujcie jak radzą sobie pozostałe uczestniczki! KLIK


Jak Wam się podoba?

Gel Eyeliner

Rodzajów eyelinerów jest mnóstwo: zaczynając od płynnych, po te w mazaku, a kończąc na żelach. Przez bardzo długi czas używałam tych pierwszych. 

Niestety pędzelki zawsze sprawiały mi problemy i często brudziły całe rzęsy. Co za tym idzie były one posklejane, mimo późniejszej ingerencji szczoteczki do rzęs. Sam płynny eyeliner też nie był tym, czego szukałam. Nie mogłam nigdy znaleźć prawdziwej, smolistej czerni.

Kolejnym testem był tusz w pisaku. Totalny bubel. Chyba, że mi się taki trafił. Czerni nie można było nazwać czernią ani nawet szarością. Nie chciał rysować kreski na czystej powiece, a myślenie o  dopełnieniu kolorowego makijażu to coś ekstremalnie głupiego.

W końcu natrafiłam w drogerii na żelowy eyeliner. To był strzał w dziesiątkę! Okłamię jeśli napiszę, że początkowo nie sprawił mi problemu - owszem sprawił. Ale była to tylko potrzeba nauczenia się nakładania tego kosmetyku w zupełnie inny sposób. Trzeba jednak wprawić rękę żeby namalować dobrą i schludną kreskę. Mój wybór żelu padł, na chyba najbardziej znany specyfik tego typu, Essence Gel Eyeliner.

Nazbierałam aż cztery kolory, najnowszego srebrnego nie posiadam.
 źródło: materiały producenta

Czarny (01 MIDNIGHT IN PARIS) - jest jak marzenie. Smolista, głęboka czerń. Matowa, bardzo elegancka. Pełne krycie uzyskuje się już po pierwszym pociągnięciu pędzelka. Konsystencje ma aksamitną, kremową. Sprawia trochę kłopotu przy zmywaniu, mocno trzyma się na skórze i trzeba się namęczyć żeby się go pozbyć. Jednak nie uważam tego za minus, bardzo odpowiada mi ta właściwość! Najlepsze jest to, że nawet na linii wodnej wytrzymuje CAŁY DZIEŃ. I nie zbiera się w kącikach oczu tworząc "czarne śpiochy". Jest cały czas na swoim miejscu :)


Reszta kolorów to brąz (02 LONDON BABY), fiolet (03 BERLIN ROCKS) i zieleń (04 I LOVE NYC). Nie piszę o każdym oddzielnie gdyż wszystkie mają podobne cechy. Nie są już tak świetnie nasycone kolorem jak czerń. Wszystkie z nich mają w sobie świecące drobinki pięknie mieniące się w świetle. Nie mają tak przyjemnej konsystencji w użytkowaniu, więc trzeba się trochę napracować żeby nie prześwitywały na powiece i dobrze kryły.







 A tak wszystkie prezentują się na skórze (kolory ustawione według numerków 1-4):


Na pewno długo nie zmienię ulubionego eyelinera na żaden inny. Najważniejsza rada dla tych, które będą używać pierwszy raz tego żelu - nie zrażać się! Trzeba przyzwyczaić się do pędzelka i do rysowania nim, a zajmuje to na prawdę chwilę :)
Czy któraś z Was też używa tego żelu? Jak Wasze opinie?

czwartek, 11 października 2012

Zainspiruj się naturą!

Pragnę uprzejmie donieść, że pierwszy raz wezmę udział w tego typu zabawie :) Do tej pory tylko podglądałam jak radzą sobie z wyzwaniem zaawansowane bloggerki. Tym razem padło i na mnie.
A o czym mowa? O inspiracjach!

Cała zabawa polega na tym, aby czerpać inspiracje z podanych w zabawach haseł :) Brzmi fajnie, ale czy będzie tak łatwo? Zobaczymy :)

Zabawa prowadzona jest przez Karolę prowadzącą tego bloga: KLIK

Już nie mogę się doczekać startu zabawy!
Zgłoszenia przyjmowane są tylko do jutra (tj. 12.10).

Życzcie mi powodzenia :)


Mięta

Za oknem szaro-buro, deszczowo a Słońce pojawia się i znika na zmianę. Robi się coraz zimniej i ciemniej. Trzeba przyzwyczaić się do grubych swetrów, kurtek i ciepłych butów. Dlatego stwierdziłam, że pora się trochę rozweselić i przypomnieć sobie lato :) (nie przeszkadza mi to, że w sumie skończyło się dość niedawno... dla mnie cały rok powinno być ciepło!)
Letnia pora roku zachwyciła mnie kolorami i pastelami. Dlatego dzisiaj jeden z moich ulubionych lakierów (po raz kolejny lakier jest no name :/), odrobina mięty!


I mani. Lakier ma przepiękny, świeży, miętowy kolor. Niestety musiałam nałożyć aż trzy warstwy żeby białe końce paznokci nie były widoczne. Co prawda, nakładałam dość cienkie warstewki a uparciuchy mogłyby poprzestać już na dwóch warstwach, gdyby chciały. Ja miałam jednak ochotę sprawdzić czy trzy są w stanie pokryć dobrze paznokcie. Niestety trochę prześwituje.
Zdjęcie z fleszem...


I bez flesza...


Jednak nie chciałam zostawiać ich takich "gołych" :) Postanowiłam, że dodam coś od siebie i wyszło...


... serduszka, kropeczki i baloniki-serduszka na cienkich sznurkach! Dużo tego coś :)

 Jak się podoba? :)

środa, 10 października 2012

Galaxy Nails! Krok po kroku ;)

Moja pierwsza instrukcja zdobienia przypadła na ulubione Galaxy Nails. Ośmielę się stwierdzić, że nie ma paznokcio i lakieromaniaczki, która nie wiedziałaby co to są Gwiezdne Paznokcie :)
Efekt jest cudowny, a wykonanie banalnie proste!
Zacznijmy jednak od zestawu malującego :)

- baza pod lakier, w tej roli Killys Akrylowa Moc (przyznam się, że nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez jakiejkolwiek bazy. Strach przed ich zafarbowaniem jest silniejszy ode mnie),
- czarny lakier Miss Selene nr 160,
- lakier Wibo Your Fantasy nr 291,


- lakier Golden Rose Care+Strong nr 192,
- lakier No Name (butelka wygląda identycznie jak Safari, ale tej nazwy firmy nie ma i numeru też nie ma),
- lakier Yves Saint Laurent La Laque Couture nr 32,


- lakier nawierzchniowy Golden Rose Gel Look Top Coat,
- lakier Safari nr 56.


Nie może zabraknać też naszych narzędzi wykonawczych, a dokładniej:
- szpilka (może być też wykałaczka albo inny przedmiot, którym namalujemy "gwiazdki"),
- gąbka.


A teraz właściwa część posta - krok po kroku :)

1. Polecam zacząć najpierw od nałożenia bazy pod lakier, ponieważ przy malowaniu paznokci ciemne czy intensywne kolory mogą zabarwiać. Zaczęłam więc od bazy (Killys Akrylowa Moc), a później użyłam lakieru, który miał być tłem naszego wszechświata (Miss Selene nr 160).

2. Stwierdziłam, że moje niebo będzie ciekawiej wyglądać jeśli będzie się skrzyć :) Dlatego "wzmocniłam" je lakierem z drobinkami (Wibo Your Fantasy nr 291), które mienią się jak gwiazdki :) Oczywiście kto tego nie lubi, bądź nie ma takiego lakieru może etap pominąć - nic się nie stanie.

3. Teraz możemy puścić wodze fantazji i "formować" nasze niebo. Są dwie możliwości: krople lakieru nakładamy na np. folie i z niej nabieramy odrobinę lakieru gąbką, albo nabieramy lakier bezpośrednio z pędzelka. Jak kto woli :) Kiedy lakier już nabierzemy odciskamy go na tle w taki sposób w jaki nam się podoba. Mogą to byś lekkie kółeczka, linia idąca wzdłuż paznokcia. Najlepiej zaczynać od koloru ciemniejszego, aż do najjaśniejszego (GR Care+Strong nr 192 -> No Name). Przy okazji możemy też łączyć różne odcienie (Yves Saint Laurent La Laque Couture nr 32).

4. Przystąpmy wreszcie do końcowego etapu nadawania wyglądu naszemu wszechświatowi :) Za pomocą szpilki/wykałaczki/innego nadającego się narzędzia robimy kropeczki, które mają wyglądać jak gwiazdy lub rozciągamy je w formie krzyżyków (Safari nr 56). I znowu umieszczamy je tak jak nam się podoba :) Ja dodałam jeszcze na koniec odrobinę białych plamek, wygląda bardziej rzeczywiście. Bardzo przepraszam za umazane skórki, ale w trakcie pracy nie da rady się nie ubrudzić :D

5. Ostatni etap naszej pracy, nałożenie Top Coata (Golden Rose Gel Look Top Coat) i cieszenie się z efektów :) Powiem nieśmiało, że Gel Look wywarł na mnie duże wrażenie. Chociaż to co dzieje się na paznokciach nie daje wyglądać mu tak jak powinien (za dużo się dzieje) - jest super.


I jak Wam się podoba? Czy wszystko wyjaśniłam tak jak powinno być, czy czegoś brakuje?

Pozdrawiam Wszystkich gorąco :)





Nowy nabytek - Top Coat

Przyznam szczerze, że wcześniej nie używałam żadnych topów. Do tego służył zwykle bezbarwny lakier, niestety nie ten specjalnie do tego przeznaczony. Pierwszym topem jakiego używałam (w środku wakacji dołączył też do mnie Foggy Top Coat) był Killys Akrylowa Moc, który przeznaczony jest także do ratowania łamliwych, rozdwajających się paznokci. Jego recenzję umieszczę niedługo :)
Zachęcona paroma wpisami na blogach postanowiłam wypróbować GR Gel Look Top Coat. Bardzo podobał mi się efekt osiągnięty przez inne bloggerki, uwielbiam paznokcie żelkowe :) Jestem ciekawa jak długo będzie utrzymywał się na paznokciach i czy paznokcie będą dla mnie odpowiednio bardzo żelkowe.



Buteleczka prezentuję się w ten oto sposób :)
A niżej to co piszę o nim producent:


Mam nadzieję, że nie okaże się bublem. Nie lubię kupować bubli.
A więc testowanie czas zacząć :)