poniedziałek, 30 września 2013

Lovely Baltic Sand nr 4

Cześć Dziewczyny!

Słyszałyście już o nowym kolorze serii Baltic Sand? Niedawno pojawiły się w szafach Lovely i powiem Wam, że w moich najbliższych Rossmannach skończył się cały zapas :) Szczęście, że nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym kolorem chociaż na początku strzeliłam focha na Lovely za "szybkość wprowadzania" tych lakierów :P Miały być już, już teraz! Chodziłam do sklepów codziennie przez miesiąc i nic. Ale focha pora była odwołać a ja cieszę się nowym piaskowym kolorem :)

Baltic Sand nr 4

Pojemność: Baltic Sand to 8 ml piasku - malutko, biorąc pod uwagę, że GR Holiday to aż 11,3 ml.
Buteleczka: szklana i okrągła. Bardzo podoba mi się wygląd nowych buteleczek, jest taki elegancki.
Kolor: ciemna i niezwykle gorzka czekolada z zatopionym złotym i rudym(?) brokatem. Tak mi się wydaje, że ten drugi brokat jest rudy.
Wykończenie: piasek ale w moim odczuciu dużo bardziej chropowaty i szorstki niż piaski Holiday.
Konsystencja: dość gęsta, czasem przeszkadzająca w równomiernym malowaniu. Ale nie robi większych problemów.
Krycie: jedno pociągnięcie lakierem i żadnych prześwitów! Jestem zachwycona pigmentacją tego lakieru :)
Pędzelek: dzięki nakrętce nie jest oszałamiająco wygodny. Potrafił wyślizgnąć mi się z dłoni. Chociaż w Bananie nie miałam aż takiego problemu. Sam pędzelek jest idealny.
Schnięcie: zależy od tego jak dużo lakieru nam się położy. Tam gdzie wymanewrowałam cienką warstwę - wysechł w 10-15 minut. Jednak tam, gdze lakieru było odrobinę więcej - godzinka z życia wyjęta.
Trwałość: nosiłam go jakieś... 3 dni? Zauważyłam jedynie małe wytarcia na końcówkach paznokci. Jest więc rewelacyjny :)
Zmywanie: poezja! Zero tarcia po pazurkach. Schodzi jak marzenie!

Zapraszam na porcję zdjęć gorzkiej czekolady :)








Wydaje mi się, że kolor idealnie wpasował się do zaczynającej się właśnie jesieni :) Na zdjęciach nie za bardzo udało mi się pokazać jak pięknie mienią się złote i rude drobinki. Są na prawdę urocze! To najfajniejszy kolor ze wszystkich Balticów. Ogromnie się cieszę, że nie kupowałam poprzednich tylko przez zupełny przypadek trafiłam na ten. Nie jestem przyzwyczajona do aż tak ciemnych paznokci ale bardzo dobrze mi się w nim chodziło.

A jak Wasze zdanie o tym lakierze? Widziałyście już? Zdążyłyście wypróbować?

Buziaczki! :*

sobota, 28 września 2013

Jesienne zakupy :)

Cześć Dziewczyny!

Czy Was też złapała jesienna chandra? Pogoda jest okropnie ponura. Niby co jakiś czas wychodzi Słońce, ale co z tego skoro zaraz pada deszcz? W takich chwilach najlepszych lekarstwem są czasem zakupy :) A jak!


W pierwszej kolejności zakupy kosmetyczne :) 
Nie mogło w nich zabraknąć nowego zapachu mydła pod prysznic od Ziaji. Mieszanka soczyście owocowa, znajdziemy tu pomarańczę, brzoskwinię i gruszkę! Czekam tylko aż zużyje poprzednie - pomarańczowe :D
Pędzelek do smokey eyes od Essence - podobno jest dobry do rozcierania cieni. Zachwalany w internecie i niedrogi - właśnie testuję :)
Pilniczek coby zmieścił się do torebki. W razie "awarii" bardzo się przyda.
Dwa lakiery Golden Rose - Quick Dry, bo ostatnio wyciągnęłam już zupełną resztkę, oraz nowy Rich Color nr 49. Ni to niebieskość, ni zieleń. Trudny do określenia kolor. Już był na paznokciach i czeka na premierę na blogu :)
Nowy kolor Baltic Sand o numerze 4. Gorzka czekolada ze złotymi drobinkami brokatu. Połyskuje też troszkę na czerwono. Zaintrygował mnie bardzo - to pierwszy Baltic Sand jaki posiadam w swojej kolekcji. Mam nadzieję się nie zawieść!
Na końcu moja ulubiona ostatnimi czasu odżywka Lovely Nail growth, która bardzo dobrze wpływa na moje paznokcie. Możecie poczytać o tym TUTAJ. W Rossmanie jest aktualnie promocja na odżywki w baryłkach - może i Wy się skusicie?


Jest też ubraniowo :) Na te dwa cudeńka czaiłam się już od dawna. Nie miałam jeszcze woskowanych spodni, czerwono-bordowego koloru również nie. Szczerze mam jeszcze ochotę na czarne, granatowe, ciemne bordo i beżowe. Zobaczymy co będzie dalej :) Do tego uroczy sweterek z naszytą koronką. Cały zestaw prezentuje się bardzo romantycznie ale nie brakuje mu "pazura". Dobrze, że w Camaieu trwa teraz promocja "10 dni" (jeszcze tylko do niedzieli! :D) to mogłam sobie na co nieco pozwolić :)


Zakochałam się też w zapachach! Nie jestem jeszcze przekonana do wosków, dlatego olejki były dla mnie idealną alternatywą :) Powiem Wam szczerze, że teraz każdego wieczoru włączam kominek a w całym pokoju pachnie pomarańczą. Jednak białe kwiaty nie są dla mnie - one przypadły do gustu Mamie :) Zapachy uzależniają więc uważajcie! Ja już mam ochotę na kolejne rodzaje - zastanawiam się nad jabłkiem z miętą, migdałami z marcepanem, wanilią, cynamonem... Tak tego dużo, że nie da się zdecydować!

A jak u Was? Też skusiłyście się na jakieś "małe" zakupy nie tylko lakierowe? :)

Buziaczki :*

piątek, 27 września 2013

Projekt Tęcza - tydzień granatowy, wersja 2 :)

Cześć!

Granat jakoś przekonał mnie do siebie ostatnio na tyle, że chciałam pomalować nim pazurki drugi raz :) Mam tak na prawdę jeden granatowy lakier, więc bazą jest ten sam odcień, co poprzednio. Bardzo go lubię ze względu na małe "migotki", które błyszczą, świecą i mienią się jak szalone. Ale tym razem chciałam trochę je zgasić - dlatego też użyłam matowego topu. Przez to, że lakier należy do ekstremalnie mieniących się efekt bardziej wpada w satynę niż zupełny mat. Ale nie jest to wadą - ja traktuję to jako kolejne urozmaicenie.









Przy błyszczeniu nie było widać tych piekielnych grudek :/ Nie wiem, od czego teraz mogły się zrobić. Ale to nic, przeboleję :)
Przygotowuję dla Was post o nowościach w tym miesiącu :) Uprzedzam, że nie będzie w 100% kosmetycznie! Zdjęcia już zrobione - pozostało mi je obrobić. Myślę, że będzie ciekawie! :D

Zdobienie zostało wykonane w ramach Projektu Tęcza :)


Buziaki! :*

czwartek, 26 września 2013

Projekt Tęcza - tydzień granatowy

Witajcie! :)

Zwykle dodawałam mani w poniedziałki, kiedy to zaczynał się kolejny tydzień. Niestety ostatnie dni troszkę dały mi popalić dlatego z opóźnieniem (ale jednak!) pokazuje Wam kolejny tydzień Projektu Tęcza.


To już szósty tydzień zabawy a kolorem, który jest teraz najważniejszy jest granat. Nie powiem - bardzo chciałabym zrobić jeszcze jedną wersję zdobienia z tym kolorem. Zobaczymy czy czas mi pozwoli i mój plan wypali :)
Tym razem pokusiłam się o wszystkim znany wodospad :) Kiedyś, dawno temu zrobiłam podobny wzór (tylko moje kreski szły od wolnego brzegu w stronę skórek) w innej kolorystyce. Pomyślałam sobie, że granat doskonale nadaje się żeby wzór powtórzyć :) Zresztą... jest on teraz taki modny, że u mnie też nie może go zabraknąć! Jestem ciekawa czy przypadnie Wam do gustu.
Kreseczki robiłam lakierowymi linerami. Przepiękny bazowy granat to lakier z H&M.

Zapraszam do oglądania! I komentowania bo ostatnio coś siedzicie cicho :>







Lubię ten wzorek bo im bardziej kreski będą nierówne, tym lepiej się prezentuje :)
Zostawiam Was ze zdjęciami i pędzę spać! Jutro ciężki dzień w pracy :)

Buziaki! :*

wtorek, 24 września 2013

Kuracja włosów - pierwsze spotkanie z odżywką Beauty for You

Cześć Dziewczyny!!

Jeśli śledzicie mojego facebook'a wiecie na pewno, że wczoraj przyszła do mnie paczuszka od Kliniki Włosów.


Byłam bardzo mile zaskoczona, gdy w paczce oprócz odżywki znalazłam także...


... szczotkę do masażu skóry głowy :)

Co pisze o niej producent?
"Zapewnia relaks i odprężenie a jednocześnie poprawia mikrokrażenie w skórze głowy, dzięki czemu cebulki włosów są lepiej odżywione, włosy stają się zdrowsze, mocniejsze, szybciej rosną. Szczotka świetnie nadaje się do rozprowadzania szamponów i odżywek."
 
Dostałam też kupon rabatowy "20%" ważny przy pierwszej wizycie w salonie. Jeśli będę w najbliższym czasie w Krakowie chętnie skorzystam, bowiem salon oprócz przedłużania włosów posiada niezwykle szeroki wachlarz usług (w tym manicure :D).

Ale, ale! Dzisiaj najważniejsze jest pierwsze "spotkanie" z odżywką do włosów przedłużanych i zniszczonych. Moje włosy zdecydowanie zaliczają się do tej drugiej kategorii.

Czemu?
Moje włosy przez długi czas były maltretowane farbowaniem rudym odcieniem. Najpierw były to farby drogeryjne, później zmieniłam je na fryzjerskie. Z racji tego, iż rudy kolor bardzo szybko wypłukuje się z włosów, musiały być one farbowane niezwykle często. Rudości na całą długość włosów kładłam co miesiąc. Zdążyło to spalić włosy tak, że stały się sianowate i niewiele było potrzeba, aby je połamać. Łamały się przy czesaniu, przy dotknięciu. Do tego były bardzo szorstkie, suche i sztywne. Na domiar złego stwierdziłam (przy wszechobecnej modzie na ombre), że rude włosy fajnie wyglądałyby z jasnymi końcówkami. Co wtedy zrobiłam? Rozjaśniałam końcówki rozjaśniaczem. Wyobrażacie to sobie? Najpierw agresywny, czerwony pigment a później rozjaśniacz? Chyba nie muszę opowiadać w jakim stanie były moje końcówki. Owszem - efekt był piorunujący! Rude włosy z blond końcówkami prezentowały się niesamowicie! Teraz od jakiegoś czasu (kilka miesięcy) wracam do swojego naturalnego, trochę mysiego brązu. Rudy wypłowiał, blond końcówki zostały wyrównane i praktycznie już ich nie ma. Mimo tego końce nie są w najlepszym stanie. Uważam więc, że odżywka, którą otrzymałam będzie miała nie lada wyzwanie, żeby doprowadzić moje włosy do należytego porządku :)

Jak należy używać odżywki Beauty for You?
Jeśli macie przedłużane włosy musicie nałożyć ją około 5-10 cm pod łączeniami. Następnie delikatnie wmasowujecie ją we włosy w kierunku końcówek.
Ja nie mam przedłużanych włosów ale zniszczone. Odżywkę zaczęłam nakładać około 10cm od skóry głowy i schodziłam niżej w stronę końcówek. Na samym końcu trochę odżywki nałożyłam już na czubku głowy - nauczyłam się żeby nie stosować jej od razu w tym miejscu, ani w zbyt dużych ilościach. Powoduje to bowiem u mnie szybsze przetłuszczanie się włosów i skóry głowy.
Spłukałam ją po około 5 minutach.

Co pisze o niej producent? 
"Profesjonalna odżywka do włosów przedłużanych oraz do włosów zniszczonych, wymagających intensywnego, głębokiego nawilżenia i odżywienia. Przywraca włosom fizjologiczną równowagę, poprawia wygląd włosów przedłużanych już od pierwszego użycia sprawiając, że wyglądają bardziej naturalnie, są błyszczące i jedwabiście miękkie. Pomaga w rozczesywaniu włosów, nadając im elastyczność i gładkość poprawiając ich żywotność."


Konsystencja odżywki nie jest ani zbyt gęsta, ani zbyt wodnista. Bardzo dobrze rozprowadza się po włosach i szybko się wchłania. Do tego nieziemsko pachnie! Najpierw myślałam, że jest to kokos. Jednak po naniesieniu produktu na włosy zapach zmienił się. Jest bardzo przyjemny, trochę słodkawy i cukierkowy. Bardzo przypadł mi do gustu :) Zapach utrzymuje się na włosach bardzo długo. Rano zastosowałam odżywkę - włosy do tej pory pięknie pachną.


Po wysuszeniu włosów byłam bardzo mile zaskoczona.

Co zauważyłam?
- włosy po pierwszym zastosowaniu dużo lepiej się rozczesują
- struktura włosa wygładziła się
- wydaje mi się, że włosy są bardziej "giętkie"
-włosy lepiej się układają

Na odżywienie i głębokie nawilżenie na pewno muszę jeszcze trochę poczekać. To dopiero "pierwsza dawka" i pierwszy dzień mojej kuracji :) Chociaż jak widzicie - pierwsze efekty już są. Zdjęcie też to chyba pokazuje, prawda? Takich gładziutkich włosów jeszcze nie miałam :)


Po każdym tygodniu pielęgnacji (tzn. po około 3-4 użyciach odżywki) będę zdawać relacje i pokazywać efekty stosowania tego specyfiku :)

Jak Wam się spodobało pierwsze działanie? Zainteresowała Was odżywka Beauty for You? Ja jak na razie jestem mile zaskoczona :) Jestem bardzo ciekawa czego mogę się spodziewać po kilku tygodniach stosowania :) Kolejny post o pielęgnacji już za tydzień!

Zachęcam Was do odwiedzenia stron internetowych Kliniki Włosów :)

beauty-for-you.com.pl
przedluzanie-wlosow.info
przedluzanie-wlosow.info.pl

Pozdrawiam Was gorąco! :*

czwartek, 19 września 2013

Rozpoczęcie współpracy - Klinika Włosów

Witajcie! :)

Dzisiaj "chwalipost", w którym chciałam Was poinformować o tym, że zaczynam współpracować z Kliniką Włosów. Niedługo rozpoczynam kurację odżywką do włosów przedłużanych i zniszczonych marki Beauty For You.

  
 Cały zestaw składa się z trzech produktów.
Opis producenta:

Beauty-for-You HAIR EXTENSIONS LINE

1) Szampon do włosów przedłużanych 350 ml
Profesjonalny szampon do włosów przedłużanych i zniszczonych, wymagających intensywnego głębokiego nawilżenia i odżywienia. 
Przywraca włosom fizjologiczną równowagę, poprawiając wygląd włosów przedłużanych już od pierwszego użycia, sprawiając, że wyglądają bardziej naturalnie, są błyszczące i jedwabiście miękkie.

2) Odżywka do włosów przedłużanych 350 ml
Przywraca przedłużonym włosom równowagę,
zapewnia im naturalny wygląd, jedwabistość i blask.

3) Serum do włosów przedłużanych 150 ml
Profesjonalne serum odbudowujące strukturę włosa do włosów przedłużaych oraz wymagających natychmiastowej odbudowy i odżywienia. Przywraca włosom naturalny wygląd, połysk i jedwabistą miękkość.
Zapobiega rozdwajaniu końcówek włosów.

Jestem ogromnie ciekawa efektów jakie mogę uzyskać :) Szczególnie, że moje włosy (mimo, że przedłużane nie są i nie były) były poddawane na prawdę "agresywnym" zabiegom. Wspominałam Wam, że byłam ruda? Comiesięczne farbowanie na rudy kolor całej długości włosów, później rozjaśnianie połowy włosów na jasny blond... Teraz wracam do swojego koloru, jednak włosy nadal pozostały suche.

Jesteście ciekawe efektów "terapii"? Ja bardzo! :)

 Zapraszam również do zapoznania się ze stronami internetowymi, pod którymi działa Klinika Włosów:
beauty-for-you.com.pl
przedluzanie-wlosow.info
przedluzanie-wlosow.info.pl 

środa, 18 września 2013

Inglot Freedom System

Cześć Dziewczyny!

Długo oczekiwany przeze mnie (i mam nadzieję, że i przez Was) post w końcu ukończony! :)

Na pewno każda z Was słyszała już o Freedom System, który oferuje nam marka Inglot. A jeśli nie słyszałyście to bardzo serdecznie zapraszam Was do zapoznania się z opisem i moją osobistą recenzją :) Zapewniam, że będzie ciekawie!

Która z nas nie szaleje za ładnym wyglądem? Ja bardzo lubię dobrze wyglądać, lubię się też malować. Mimo rezygnacji z fluidów wszelkiej maści nie zapomniałam o makijażu oka :) Chociaż muszę się przyznać, że bardzo polubiłam się z Kremem BB od Rimmel, który bardzo dobrze toleruje moja wymagająca skórą (recenzję możecie przeczytać klikając w nazwę :) ).
Jeśli mówimy o makijażu oka mamy na myśli przede wszystkim cienie, eyelinery i tusze do rzęs. Dzisiaj chciałabym skupić się na jednej z moich ulubionych marek - INGLOT. Mam już od nich trzy całe paletki - dwie, które dostałam jako prezenty od mojego TŻ, najmniejszą sprawiłam sobie kiedyś sama. Pojawiają się też pojedyncze cienie :)


Kompletując swoje paletki mamy do wyboru kilka różnych rodzajów cieni:
AMC - cienie matowe z drobinkami
AMC SHINE - cienie perłowe z drobinkami
MATTE - cienie matowe
PEARL - cienie perłowe
DOUBLE SP - cienie matowe zawierające drobinki

Czasem mam wrażenie, że niektóre "rodzaje" niewiele różnią się między sobą. Na przykład - czym różni się AMC od DOUBLE SP? Jedne i drugie to maty z drobinkami. Ale... AMC są najbardziej napigmentowanymi cieniami ze wszystkich. Wystarczy tylko odrobina cienia żeby uzyskać cudownie nasycony kolor :)
Prawdę mówiąc uważam, że każda grupa zasługuje na duże brawa za pigmentację. Nawet cienie matowe od razu wydobywają z siebie przepiękny odcień! Powiem szczerze - nie miałam jeszcze matowego cienia, który trzymałby się tak długo i wymagał tak małej ilości do uzyskania intensywnego koloru.

     AMC    
Świetna pigmentacja, cudowne kolory. Nałożone na powieki świecą się jak szalone. Podobno powinny być twardsze od pozostałych rodzajów - nie zauważyłam tego. Pracuje mi się z nimi bardzo dobrze i nie wkładam więcej siły w nabieranie ich na pędzelek :) Trzeba pamiętać żeby strzepywać nadmiar z pędzelka, gdyż osypane np. na policzku trudno z nich schodzą.

     AMC SHINE     
W tych cieniach drobinki pełnią rolę drugorzędną. Są jedynie dopełnieniem cieni perłowych. Poprzez drobinki cień jest bardziej rozświetlony ale dalej jest to przepiękna perła. Dodają głębi makijażowi oka. Są przyjemne w nakładaniu i rozcieraniu. Odkryłam też, że dodając duraline intensywne kolory można przemienić w cudowny eyeliner :) Gorzej ze zgaszonymi odcieniami - wtedy są one mało widoczne.

     MATTE    
Cienie z którymi trzeba nauczyć się współpracować. Makijaż matowymi cieniami jest dużo bardziej wymagający niż cieniami o "błyszczącym" wykończeniu. Najlepiej je wklepywać - uzyskamy wtedy intensywniejszy kolor, nie będą też tworzyć się smugi. Najlepiej trzymają się na bazie, jednak wytrzymają także na samym podkładzie (lub na samych powiekach jeśli ktoś nie używa fluidów). Są to cienie najmniej trwałe ze wszystkich - jednak krótkotrwałości zarzucić im nie można.

     PEARL     
Kiedy chcemy, aby nasz makijaż miał głęboki kolor na pewno musimy sięgnąć po perłę. Tutaj nie świecą się żadne drobinki - to cały cień się mieni! Kremowa konsystencja rozkocha nas w sposobie nakładania, który okaże się bajecznie prosty :)

     DOUBLE SP     
Cienie matowe zawierające tak dużo drobinek, że wcale nie widać, że są matowe. Przynajmniej ja posiadam takie kolory, w których mat znika bez śladu. Za to mieniące świecidełka zmieniają powiekę nie do poznania :) To również cienie, które nie są tak trwałe jak np. AMC, najlepszym sposobem nakładania jest wklepywanie. Są jednak mniej wymagające niż czyste maty.

Ufff... opis już jest (mam nadzieję, że dotrwałyście do jego końca :D ). Pora więc pokazać Wam moją małą kolekcję cieni.


Moja pierwsza paletka (lekko już zmodyfikowana). Pierwotnie zamiast bieli i błękitu był tutaj beż i pomarańcz, które pokażę Wam w dalszej części posta.


Biel (AMC SHINE 120) mam dopiero od kilku dni i już ją pokochałam. Cudownie rozjaśnia wewnętrzne kąciki, podbija także kolory, które razem z nią nakładamy. Niebieskości używam do delikatnych akcentów na oku - kreska z pomocą duraline, dolna powieka, linia wodna albo akcent przy zewnętrznym kąciku. Niby kolory bardzo "nienaturalne" jednak cudownie wyglądają!


Brąz idealnie spisuje się jako przyciemnianie zewnętrznych kącików. Złoto cudownie rozświetla. Obydwu cieni używam dość często a jak widzicie - zużycie niewielkie :) Wydajność to drugie imię cieni Inglot.


Tą małą paletkę sprawiłam sobie sama :) Brakowało mi kolorowych cieni i klasycznego srebra.


Do teraz pieje z zachwytu jeśli chodzi o kolory! Są cudownie napigmentowane, wystarczy dotknąć palcem :) Używam ich, tak samo jak niebieskości, do delikatnego zaakcentowania koloru. Fiolet i butelkowa zieleń będą idealne do jesiennych stylizacji :)


Moja ostatnia paletka i oczko w głowie :)


Jestem wielką fanką matowych makijaży na co dzień. Uważam, że wygląda się w nich niezwykle elegancko i bez zbędnego przesadyzmu. Dlatego w mojej kolekcji znalazł się pudrowy róż i ciepła brzoskwinka. Muszę tutaj pochwalić mojego TŻ - sam wybierał kolory i trafił w dziesiątkę! Nawet nie wyobrażacie sobie jak pięknie wygląda połączenie MATTE 368 i AMC 54!


Cienie RAINBOW doskonale sprawdzają się przy cieniowaniu makijażu - wszystkie trzy kolory po roztarciu przechodzą przez siebie idealnie. Moja tęcza o numerku 114 to również mat :)



  W mojej kolekcji są też trzy odrębne cienie, które wyjęłam z paletki lub nie miały w niej miejsca od początku.


Jako pierwszy chce Wam przedstawić beż. Mój ulubiony, waniliowy beż, w którym jestem zakochana i muszę dokupić zapas! Moja pierwsza paletka upadła kilka razy kiedy cień ten był już bardzo zużyty. Żadnemu cieniowi nic się nie stało - tylko mój ulubiony, już osadzający się na samych brzegach umarł :( Wyzbierałam co się dało i tyle go zostało... Jest idealny jeśli chodzi o bardzo naturalne makijaże oka, prawie nude. To odcień, którego nigdy nie zamieniłabym na inny :)



AMC SHINE 129 na zdjęciach wygląda jak złoto. Na prawdę jest rdzą wpadającą w pomarańczowy odcień. Cień bardzo mocno eksploatowany jednak wcale tego nie widać :) Kiedy moje włosy były jeszcze rude był to cień nr 2 (bo beż był zawsze nr 1) ;)



Ostatni z moich cieni - wściekły żółty. Przy tym kolorze dopiero widać, że faktycznie jest matowy i naszpikowany drobinkami. Mam nadzieje, że nie tylko ja to widzę na zdjęciu ;) Tak bijący w oczy kolor używany jest przeze mnie rzadko ale świetnie nadaje się znowu jako akcent. Zauważyłyście, że lubię kolorowe akcenty? Ahhh i znowu częściej używany był przy rudych włosach!

Bardzo ważnym elementem paletki jest... sama paletka! Mamy do wyboru dwa rodzaje:
  • Klasyczną, czarną paletkę z zawiasami. Ma ona lusterko i miejsce na pędzelek.
  • Zupełnie nową, zamykaną na magnesy. Ma przezroczyste wieczko co ułatwia nam rozpoznanie paletki.
Mi najbardziej przypadły do gustu nowe paletki. Wyglądają nowocześnie, wszystko w nich widać. Można też ułożyć je jedna na drugą, co bardzo ułatwia i usprawnia przechowywanie. Przeszkadza mi w nich tylko brak miejsca na pędzelek - ale coś za coś. Przeżyję :)


     Podsumowując     

Nie wiem czy moja kolekcja jest duża czy nie. Na pewno brakuje tutaj kolorów - klasyczna czerń, szarości, odcienie brązów i beżów, i duuużo by wymieniać. Freedom System jest to seria, którą bardzo sobie upodobałam zwłaszcza, że bardzo lubię układać, przekładać i dopasowywać paletkę w zależności od tego, co mi się aktualnie podoba.
Mam tylko jedno ale - niektóre cienie potrafią mnie uczulić. Muszę zmyć makijaż w chwili kiedy wrócę do domu i już nigdzie nie wychodzę. Zauważyłam to przy pomarańczu i żółci (podejrzewam, że może być to sprawka czerwonych pigmentów ale ekspertem nie jestem).

Co przemawia za Freedom System?
+ pigmentacja
+ trwałość na powiekach
+ wydajność
+ szeroka gama kolorystyczna
+ przyjemny sposób nakładania
+ trwałość jeśli chodzi o uszkodzenia mechaniczne (moje paletki kilka razy uderzały o płytki w łazience i praktycznie żadnemu cieniowi nic się nie stało; ucierpiał jedynie beż, o którym wspomniałam na górze)

Jakieś minusy?
- cienie czasem potrafią się osypać (ale zauważyłam to w warunkach ekstremalnych)
- te, które zawierają czerwony pigment mogą uczulić
- pod koniec dnia mogą się zrolować i odrobinę "wytrzeć"

Więcej nie pamiętam :D

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć :) Jestem ciekawa kto przeczyta cały ten mój wywód do końca!

Pozdrawiam Was gorąco :*

poniedziałek, 16 września 2013

Projekt Tęcza - tydzień niebieski

Cześć Dziewczyny!


Jeśli śledzicie Projekt Tęcza na pewno wiecie, że dzisiaj kolej na niebieski kolor :) Jest to jeden z moich ulubionych więc nie miałam zbyt dużego kłopotu z wymyśleniem zdobienia. Miałam jednak jeden cel - ma się świecić! Dobrze, że pod ręką znalazł się JJ o numerku 114. Świetnie wkomponował się w całość!
Pierwszy raz używałam też taśmy do wykonywania wzoru. Niestety widać, że w pewnych miejscach przy odrywaniu taśmy popsułam prostą linię brokatowego lakieru. Używałam zwykłej biurowej taśmy na kółeczku. Nie powiem... jest dość trudna w obsłudze jeśli chodzi o naklejanie na pazurki. Ale efekt! Warto się pomęczyć :)

Zapraszam wszystkich do oglądania zdjęć!









Jeśli śledzicie mojego facebooka Wiecie, że przygotowuję post o paletkach z cieniami. Niestety post troszkę się obsunie bo szukam fajnego programu do obrabiania zdjęć. Muszę się też nauczyć dodawać to, co wymyśliłam :D Wszystko już przygotowane tylko zdjęcia czekają :) Mam nadzieje, że wytrwacie razem ze mną bo też jestem ciekawa jak mi to wszystko wyjdzie!

Pozdrawiam Was gorąco :*