Cześć Dziewczyny!
Nie, nie malowałam znowu paznokci :) Nadal mam na sobie moje zdobienie w kolorze
PINK. Ale po raz kolejny odgrzebałam w otchłaniach komputera zdjęcia, które robiłam na recenzję. Zapomniałam o nich na śmierć!
Lakier dostałam już dość dawno. Miał być kremowy - przynajmniej tak mi się wydawało, ale okazał się perłą... I co teraz? Nie przepadam za tym wykończeniem. Jest trudne, większość takich lakierów ma "podłe kolory", są ciężkie w nakładaniu. Pierwsze podejście nie wyszło mi w ogóle - lakier bąblował, pociągnięcia pędzla były okropnie widoczne, zrobiły się nawet takie rowki od pędzlowego włosia :/ Dopiero za drugim podejściem i większą dawką cierpliwości udało mi się pomalować nim pazurki... i to ładnie, same zobaczcie zdjęcia i całą recenzję lakieru z Biedronki ;)
Bell LadyCode Quick Dry nr 07
Pojemność: 9,5 g - dziwnie jak na lakier. Myślałam, że zawsze podaje się ml ;)
Buteleczka: szklana, okrągła butelka z czarną nakrętką
Kolor: bardzo ładny odcień szarości, może z jakąś grafitową nutą?
Wykończenie: perłowe... bardzo problematyczne, bardzo ciężkie w uzyskaniu ładnego efektu.
Konsystencja: lakier jest dość gęsty, co może przeszkadzać w aplikacji. Jednak z wprawną ręką sobie poradzimy.
Krycie: na upartego można pomalować jedną warstwą, ale polecam użycie dwóch. Zakryje się wtedy wszelkie niedoskonałości jakie gwarantuje nam wykończenie.
Pędzelek: średniej wielkości, wygodny.
Schnięcie: miał być "quick dry" a bardzo topornie idzie mu wysychanie. Nie próbowałam z topem wysuszającym. Normalnie schnie dobre 30 minut, a czasem i wtedy zostaje plastyczny i wszystko się w nim odgniata.
Trwałość: nawet na poziomie. Możemy być spokojnie, że wytrzyma 3 dni. Niestety odpryskuje, a bardzo tego nie lubię :( Wole jak lakiery się ścierają.
Zmywanie: standardowe.
Cena: około 5 zł.
Dostępność: promocje w Biedronce ;)
Lakier sprawił mi okropnie dużo problemów. Trzeba mieć bardzo dużo czasu jeśli chcemy nim ładnie pomalować paznokcie:
1. Bo musi dłuuugo schnąć.
2. Bo za pierwszym razem może wcale nam się nie udać ładne naniesienie go na płytkę...
Mimo wszystko kolor bardzo mi się podoba. Żałuję, że nie zrobiłam niestety zdjęć, kiedy użyłam matowego topu - wyglądał o niebo lepiej niż w tej perle. To drugi lakier Bell (o pierwszym możecie poczytać
TUTAJ), który nie rzucił mnie na kolana a utwierdził w tym, że mam pecha do tej firmy :(
Oprócz serii LadyCode i French Manicure są przecież jeszcze inne serie, może jednak skuszę się kiedyś na coś jeszcze :) Tymczasem Bell na razie odstawiam.
Buziaczki :*