Większość z nas nie wyobraża wyjść z domu bez fluidu na buzi i tuszu na rzęsach. Jest to absolutne minimum, które dodaje nam pewności siebie i sprawia, że czujemy się ładne i zadbane. Ale co zrobić kiedy zaczyna mieć się przez ten fluid problemy? Właśnie nieporządne działanie fluidu zmusiło mnie do zrezygnowania z niego i szukania ratunku gdzie indziej.
Skóra zrobiła się przesuszona, zaczerwieniona, pełno na niej było suchych skórek, do tego pojawiały się krostki, których nie cierpię! Najgorzej było z powiekami - naskórek zrobił się prawie jak zrogowaciały, twardy i do tego szczypał. Pełno było też przebarwień, które myślałam, że są, będą i muszą być już zawsze. Ależ byłam niemądra :)
Na wstępie od razu powiem jaką skórę mam ja: jest bardzo wrażliwa na wszystko co nowe, kiedy coś jej nie pasuje pojawiają się czerwone plamy - jest to znak, że coś działa na mnie bardzo źle i za chwile mnie uczuli. A kiedy czerwone plamy się pojawią - leczę je długo. Moja buzia potrzebuje nawilżania kremami - to podstawa w jej pielęgnacji.
Pierwsze o czym pomyślałam to dobry żel do mycia twarzy. Chciałam żeby poradził sobie z krostkami, które upierdliwie wyskakiwały na nosie, policzkach, czole czy brodzie. Żel nie mógł być agresywny i mocny, bo moja skóra jest bardzo wrażliwa i z płaczem reaguje na wszelkie niepasujące jej składniki. Z racji tego, że studentem jestem musiałam też popatrzyć na cenę - to drugi czynnik, który brałam pod uwagę szukając produktu. Mój wybór padł na serię Ziaja Med i żel "kuracja antybakteryjna (łojotok, trądzik)". Niech nawias Was nie zwiedzie - takich poważnych problemów nie mam. Żel wybrałam ze względu na łagodne oczyszczanie. Był to strzał w dziesiątkę :) Żel jest ze mną już od około miesiąca lub dłużej i tyle go używam.
Faktycznie żel żadnej szczególnej kompozycji zapachowej nie ma - pachnie jak dobry, apteczny specyfik. Nie podrażnia to w żaden sposób skóry, z czego jestem ogromnie zadowolona! Jest hypoalergiczny! Pierwszorzędnie poradził też sobie z krostkami, które zginęły już w pierwszym tygodniu stosowania. Oczywiście, co jakiś czas coś się pojawi, ale myślę, że to raczej wina zanieczyszczeń, które trafiają na naszą skórę i nie sposób tego uniknąć. Mogę też powiedzieć szczerze, że odblokowuje pory. Co do nawilżenia... nie wierzę żeby żele do mycia nawilżały. Ten też tego nie robi, ale nie ściąga skóry twarzy tak jak inne, których używałam i nie wysusza jej! Skóra jest po prostu taka.. po myciu :)
Tak jak wspomniałam - używam tego żelu już od ponad miesiąca. Nie zużyłam nawet 1/2 butelki, a chyba nawet i nie 1/3. Żel jest bardzo wydajny i wystarczy tylko odrobinka żeby dokładnie umył całą buzię.
Opakowaniu też nie można niczego zarzucić, jest proste i schludne. Pompka dociśnięta do końca daje nam tyle żelu, co starczy na 3 mycia, więc radziłabym nie dociskać jej do końca :)
Poleciłabym ten żel każdemu kto ma kłopoty ze skórą twarzy - zdecydowanie zasługuje na ocenę 5/5.
Dostępność: wyłącznie apteki lub SuperPharm. Cena iście studencka: około 10 zł ;)
Jeśli zaś chodzi o krem: nie wyobrażam sobie pielęgnacji buzi bez "masła kakaowego" :) Dziwne to, bo krem jest zapachowy więc powinien mi szkodzić, ale nie! Zupełnie nic takiego się nie dzieje. Jest to pierwszy krem, który pachnie i jakiego mogę używać bez stresu, że zaraz zrobię się czerwona w plamy. Zapach jest obłędny! Ni kakao, ni czekolada - cudowności i wcale nie sztucznie chemiczne! "Masło kakaowe" jest kremem baardzo tłustym. Świece się po nim jakby mnie ktoś nabłyszczającym topem pomalował! Dlatego stosuje go na noc, kiedy zwiążę włosy w kitkę i idę spać. Wbrew pozorom szybko się wchłania. Jestem wielką fanką całej serii kakao - ogromnie chciałabym wypróbować szampon i maskę do włosów z tej serii. Ale wróćmy do kremu :) Bardzo pomógł przy kolorycie skóry. Odrobinę zmniejszył też cienie pod oczami, co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Faktycznie przy opalaniu buzia przybiera bardziej brązowy niż czerwony kolor. Nawilża wręcz wzorowo. Cena w promocji zaporowa: całe 2,19 zł(!) za 50 ml tego cuda. Jednak nie nadaje się na dzień (ani pod podkład kiedy sprawdzałam jak jeszcze go używałam ;) ), zbyt mocno się świeci i nie da się tego niczym zatuszować.
Ten krem również zasługuje na ocenę 5/5.
Bardzo śmieszą mnie opinie na jego temat, że "nie da się go rozsmarować bo ma konsystencję jak olej w wodzie" a przez to ocena dawana przez taką osobę jest zła. A no ma taką konsystencję, i raczej nie jest to ukrywane. Taki urok tego kremu i chyba całej serii. Mi w żaden sposób nie utrudnia to aplikacji.
Muszę także zaznaczyć, że oprócz opisanych wyżej specyfików stosuje także SkrzypoVitę - o tym będzie zapewne oddzielna notka :)
W związku z tym, że "masła kakaowego" nie mogę używać na dzień ze względu na tłustość, musiałam wymyślić coś innego. Tym "czymś" jest krem nawilżająco-matujący, który jest ze mną od jakiś 2-3 dni. Jeszcze trochę i będę mogła wypowiedzieć się co nieco na jego temat i podzielić się swoimi spostrzeżeniami. W chwili obecnej są bardzo obiecujące, ale zobaczymy.
Jestem bardzo zadowolona ze swojej "kuracji". Uwolniłam się od fluidów, moja skóra oddycha i wygląda już bardzo dobrze. Nie tracę też rano czasu na mazianie, nie brudzę TŻ koszul i mogę się przytulać do woli!
A Wy jak dbacie o skórę? Macie swoje ulubione i sprawdzone specyfiki?
Bardzo ciekawe produkty. Jeszcze ich nie miałam;)
OdpowiedzUsuńJa do Twarzy używam 3 kremów: matujący na dzień z Nivea, na zmarszczki z Rivale dl Loop, na zaczerwienienia z Reo. przemywam żelem Herbal z EVA, BeBeauty peelingiem i mydełkiem z Reo;)
Natalio, a ten na zaczerwienienia jest dobry i na prawdę pomaga? :)
Usuń